Logo pl.masculineguide.com

Ponowne Odwiedzanie Klasycznych Albumów: Dlaczego Purpurowy Deszcz Prince'a Był Natychmiastowym Klasykiem

Ponowne Odwiedzanie Klasycznych Albumów: Dlaczego Purpurowy Deszcz Prince'a Był Natychmiastowym Klasykiem
Ponowne Odwiedzanie Klasycznych Albumów: Dlaczego Purpurowy Deszcz Prince'a Był Natychmiastowym Klasykiem

Wideo: Ponowne Odwiedzanie Klasycznych Albumów: Dlaczego Purpurowy Deszcz Prince'a Był Natychmiastowym Klasykiem

Wideo: Ponowne Odwiedzanie Klasycznych Albumów: Dlaczego Purpurowy Deszcz Prince'a Był Natychmiastowym Klasykiem
Wideo: PRINCE - Purple rain - clear version w/ lyrics 2024, Może
Anonim

Odejście Prince'a w 2016 roku wydaje się znacznie późniejsze niż w rzeczywistości. Maestro funk-soul z Twin Cities prawie na pewno nadal koncertowałby dzisiaj, gdyby nie pomieszanie w braniu pigułek.

Od czasu zdobycia sławy i statusu symbolu seksu na początku lat osiemdziesiątych, Prince sprzedał w życiu i pośmiertnie coś na poziomie 130 milionów płyt. To wystarczy, by nazwać go jednym z najbardziej utytułowanych muzyków wszechczasów. Największym osiągnięciem Prince'a mogła być umiejętność naginania filarów muzyki pop do własnych upodobań. Jego najbardziej rozpoznawalny i znany album, Purple Rain, jest doskonałym fioletowym przykładem takiego przełomu.

Image
Image

Jednak łatwo jest zapomnieć, że cała scena w Minneapolis, a do tego niesamowicie tętniąca życiem, pomogła zbudować mężczyznę i jego sławną karierę. Podobnie jak Detroit w późnych latach pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych oraz Seattle w latach dziewięćdziesiątych, Twin Cities miały swój własny, wszechobecny dźwięk. Pod koniec lat siedemdziesiątych kocioł wielkich dzieł, takich jak Lewis Connection, Herman Jones, Sue Ann Carwell i bardziej stylowo, przeniósł funk w następną dekadę, uderzając go tańcem, glamem i wybrykami boga gitary (zainteresowani takimi kontekst dźwiękowy powinien sprawdzić ten zestaw pudełek).

Wydany w 1984 roku viWarner Brothers, Purple Rain jest szóstym studyjnym albumem Prince'a i tak naprawdę jest też ścieżką dźwiękową. Jako taki ma zarówno gęstsze brzmienie (dzięki pełnemu podkładowi Revolution), jak i nuty kiczu i okazjonalnych ozdób, które towarzyszą muzykom muzycznym. Praktycznie biograficzny film opowiada historię dzieciaka z Minneapolis, który próbuje poradzić sobie z zawrotną sytuacją domową. Uważany jest za jeden z najlepszych filmów muzycznych, jakie kiedykolwiek powstały… ale album go przyćmiewa.

Image
Image

Płyta nie marnuje czasu na deklarację, otwierając utwór „Lets Go Crazy”, zaczynając od deklaracji mówionej ustawionej na kościelne organy. Prince ogłasza swoją boską obecność w sposób przypominający pochwałę, perkusja i ognisty haczyk na gitarze opadają i nagle słuchacz zostaje przeniesiony do taneczno-rockowego nieba. To kazanie napędzane makaronową gitarą elektryczną, ostrym jak nóż chórem wokalnym i leżącą u jego podstaw sprężystością - kościół, według The High Priest of Pop.

Utwory takie jak „The Beautiful Ones” robią tak wiele, a jednocześnie są po prostu fajne. Jest w sypialni słodka gadka, balladia prowadzona przez syntezatory, zmienność samego Prince'a, wyrażona poprzez dramatyczne winiety dźwiękowe w samym utworze. W międzyczasie „Computer Blue” wypada jak idealna kapsuła czasu z lat 80-tych, z podłączonymi formatywnymi elementami R&B i potraktowaną czterema bębnami na podłodze. Możesz usłyszeć napięcie między rockiem, funkiem i wyłaniającymi się elementami elektronicznego popu erandu, a na dodatek umiejętnie splatając je wszystkie razem, Prince obsypuje je imponującą grą gitarową.

Highlight „When Doves Cry” to klasyczny, czerwony dywan, na którym Prince pokazuje swój wokal. Piosenka wciąga cię ze wszystkich kierunków, od cieknącej melodii fortepianu, przez uduchowione brzmienie, po industrialną perkusję (większość akcentów dzięki uprzejmości automatu perkusyjnego Linn LM-1). Jest to pierwszy singiel na płycie i, co dość szalone, nie zawiera linii basu. Prince chciał, aby było to dziwne i rzekomo napisał to na końcu. Sposób, w jaki robi tak wiele przy stosunkowo niewielkiej ilości instrumentów, przynajmniej jeśli chodzi o instrumentację, jest czystym geniuszem. Koniec to lekcja warstw wokalnych w studiu.

Z „I Would Die 4 U” jako chaserem, jest to jeden z najlepszych ciosów na jeden lub dwa utwory w erze muzyki współczesnej. Ten utwór brzęczy jak neon, z szklaną pracą syntezatorów i zapętlonym załamaniem, które przypominają ci, że funk sprowadził cały ten projekt tutaj na pierwszym miejscu. Aha, i sposób, w jaki napisano tytuł utworu, jest taki, jakby proroczy Książę wiedział, że wszyscy będziemy wysyłać takie wiadomości miłosne na nasze telefony w odpowiednim czasie.

Kończąc stylowo, płyta kończy się wraz ze ścieżką tytułową. Ten wolno palący się pięknie mieści się między gospel i rock operą, z odrobiną glamu i metalu wplecionego na dobre. Trwający prawie dziewięć minut utwór trwa, ale jak długi, szczery płacz, nie ma ani jednej nudnej chwili. Utwór ostatecznie upada na kolana, łkająca gitara i fortepian ustępują miejsca otaczającym strunom.

Prince napisał każdy utwór do płyty. Pomimo tego, że jest pop-y, Prince pozostaje głęboko ożywiony przez cały czas, urodzony wykonawca i lider zespołu w być może najwspanialszej formie swojej długiej kariery. To tak, jakby Little Richard dostał okulary przeciwsłoneczne, gitarę elektryczną i mandat, by zamienić pożądanie i miłość w pełne groove hymny. Billboard mógł powiedzieć to najlepiej, zauważając, że tylko jedna osoba była wówczas bardziej popularna niż Reagan, a tą osobą był Prince.

Prince nie musiał zostać międzygalaktyczną gwiazdą. Jego poprzedni rekord, czarujący 1999, już wyniósł go na nowo odkryte wyżyny. Ale Purpurowy Deszcz sprawił, że postać Prince'a była tak duża, że praktycznie można go było zobaczyć z kosmosu, i to nieśmiertelnego.

(Chcesz zobaczyć kolejny podmuch z przeszłości? Zapoznaj się z naszym podejściem do klasycznego albumu Herbiego Hancocka Head Hunters).

Zalecana: