Logo pl.masculineguide.com

Revisiting Classic Albums: Bob Dylan's Highway 61 Revisited

Spisu treści:

Revisiting Classic Albums: Bob Dylan's Highway 61 Revisited
Revisiting Classic Albums: Bob Dylan's Highway 61 Revisited

Wideo: Revisiting Classic Albums: Bob Dylan's Highway 61 Revisited

Wideo: Revisiting Classic Albums: Bob Dylan's Highway 61 Revisited
Wideo: Bob Dylan - Highway 61 Revisited ALBUM REVIEW 2024, Kwiecień
Anonim

Nie jestem pewien, czy w całej muzyce jest lepszy utwór otwierający niż w Highway 61 Revisited Boba Dylana. Płyta wyskakuje z bramy wraz z „Like Rolling Stone”, hymnem Amerykanów, który na stałe zapisał się w gęstym albumie world music.

Powrót do bardziej klasycznych albumów

  • Powrót do klasycznych albumów: Nebraskby Bruce Springsteen
  • Powrót do klasycznych albumów: Dlaczego Prince’s Purple Rain był natychmiastowym klasykiem
  • Revisiting Classic Albums: Dark Side of the Moon autorstwa Pink Floyd
  • Powrót do klasycznych albumów: Herbie Hancock’s Head Hunters to Heady Jazz for the Masses

Piosenka ukazuje błyskotliwość Dylana jako gawędziarza i wyjątkową obecność na scenie. Miał zaledwie 24 lata, kiedy powstał, a utwór pozostaje literackim arcydziełem. Muzycznie łączy galopującą gitarę z organami przypominającymi kościół w jednej dużej konstrukcji, która nie wydycha powietrza, dopóki piosenka się nie skończy.

Image
Image

Highway 61 Revisited było szóstym studyjnym wydaniem Dylana, wydanym w 1965 roku. Nazwa nawiązuje do długiego kawałka asfaltu, który rozciąga się od rodzinnego miasta Dylana, Duluth, aż do delty Missisipi. To odpowiedni tytuł dla albumu, który pochodzi od niezliczonych muzyków bluesowych z wielu miast wzdłuż tej autostrady, zwłaszcza z południowych odcinków. 1400-milowa autostrada biegnie zazwyczaj wzdłuż najsłynniejszej rzeki w kraju, Mississippi.

Płyta powstała podczas fenomenalnego odcinka długiej kariery kompozytorskiej Dylana. Wrócił z zagranicznej trasy pobity i grożąc, że całkowicie zrezygnuje z muzyki. Zaczął pisać jako sposób na radzenie sobie i, jak to opisuje Dylan, został opętany przez jakiegoś ducha, gdy pisał wersety do „Like Rolling Stone”. Proces przywrócił mu miłość do rzemiosła.

Z boku kolejny interesujący rozwój: gdy album zbierał się w studiu, Dylan oficjalnie przeszedł na elektryzację. Jego kultowa lipcowa seta na Newport Folk Festival pozwoliła mu w pełni podłączyć się do gry, przechodząc od akustycznego trubadura przypominającego Guthrie do rockowego poety. Sceny są teraz sławne, a fani wygwizdują jego mocniejsze brzmienie, a jeden z nich w upiorny sposób krzyczy „Judas” do muzyka.

Na płycie nie ma złego utworu. „Tombstone Blues” ujawnia ostrzejszego Dylana, wspieranego przez trzaskające bębny i ziejącą ogniem gitarę. Dylan ma tutaj prawie dowolną stylizację, rzucając kolejkę za pamiętną linijką w swoim własnym czasie. „Trzeba dużo się śmiać, pociąg płakać” to blues w najlepszym wydaniu, przypominający sesję na podwórku zespołu, który gra razem od dziesięcioleci. Wydobywa się z tego, co najlepsze w szerokim amerykańskim krajobrazie muzycznym, od salonów fortepianowych i zajezdni po werandy.

„Ballad of Thin Man” to nawiedzająca, protestacyjna piosenka, która, jak wielu uważa, dotyczy własnej sławy Dylana i korupcji związanej zarówno z przeciętną, jak i sławną celebrytą. To poruszający utwór z pianinem, który podąża za głównym bohaterem pana Jonesa. Za każdym razem gra trochę inaczej, ale ogólnie rzecz biorąc, piosenka ma wyraźne poczucie lęku, jakby bohater utworu zagubił się w zmieniającym się świecie i bezradnie próbował wyprzedzić go.

To tak, jakby bohater utworu zagubił się w zmieniającym się świecie i bezradnie próbuje go wyprzedzić.

Gdzie indziej, „Queen Jane Approxacity” jest niemal idealna w swoich niedoskonałościach, zbudowana wokół małych skaz, jak nieco przestrojone gitary. To niesamowita piosenka do analizy uszami, skupiając się najpierw na poszczególnych instrumentach, a następnie puszczając i oglądając cały kolaż. Utwór tytułowy brzmi jak wyraz hołdu dla wielu blues-smithów, którzy wyjdą z Delt (co ciekawe, w tej piosence jest zagrany gwizdek wsuwany, instrument, który podobno wszedł do studia jako coś, co można zabrzmieć za każdym razem, gdy ktoś bierze narkotyki).

Ostatni szlif płyty „Desolation Row” to genialny pomysł. Jest to jedyny akustyczny numer na albumie i działa prawie jak nekrolog dla starego brzmienia Dylana. Jest to również wspaniale napisana praca, która trwa jedenaście urzekających minut. Dylan jest tutaj po prostu niestrudzony, opowiada przez cały czas. Zajęte gitary nadążają, ścigając każdą jego zwrotkę. Z pewnym magicznym realizmem Dylan splata ze sobą biblijne postacie, historyczne nazwy i fikcyjne postacie, aby opisać miejsce, które może nie istnieć na mapie, ale z pewnością istnieje w jakiejś formie w każdym mieście.

Piosenka dotyka absurdu Ameryki lat 60., z wyraźnymi odniesieniami do rasizmu i politycznej niekompetencji. „Sprzedają pocztówki z powieszeniem”, zaczyna mrożąc krew w żyłach. Wydaje się, że maluje portret jakiegoś wymyślonego społecznego podbrzusza, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że to niesamowicie wnikliwy komentarz społeczny, uderzający zdrową wyobraźnią i przerywany jego charakterystyczną harmonijką. I nadal brzmi to prawdziwie dzisiaj.

Jak wpływowa jest płyta? Pisarze argumentowali, że lata 60. tak naprawdę zaczęły się dopiero po jego wydaniu. Zdolność Dylana do łączenia folku z rock'n'rollem praktycznie otworzyła drzwi dla tego, co wielu określa jako najwspanialszą współczesną formę muzyki pop. Działało jak zaproszenie, wprowadzając takich cenionych jak Jimi Hendrix, Led Zeppelin, Rolling Stones i głośniejszą, bardziej mózgową wersję The Beatles, żeby wymienić tylko kilka. Chuck Berry mógł wymyślić rock'n'roll, ale Dylan z wdziękiem poprowadził folk przez wzmacniacze na tym żywotnym LP. To dźwięk, który wydaje się dziś tak naturalny, ale po jego wydaniu naprawdę zaskoczył wielu.

W muzyce rzadko zdarza się, aby słowa i dźwięk były sobie równe. To kolejna cecha, która sprawia, że ta płyta jest tak niewiarygodnie wyjątkowa. Bystre pióro Dylana dorównuje tylko w pełni naładowanej partii bluesowego folk-rocka.

Zalecana: