Logo pl.masculineguide.com

Refleksje Na Temat UTMB I Biegania 40 Kilometrów Przez Alpy

Refleksje Na Temat UTMB I Biegania 40 Kilometrów Przez Alpy
Refleksje Na Temat UTMB I Biegania 40 Kilometrów Przez Alpy

Wideo: Refleksje Na Temat UTMB I Biegania 40 Kilometrów Przez Alpy

Wideo: Refleksje Na Temat UTMB I Biegania 40 Kilometrów Przez Alpy
Wideo: Дмитрий Митяев о Ultra-Trail du Mont-Blanc (UTMB) 2024, Marsz
Anonim
Image
Image

Kiedy mąż i żona Michel i Catherine Poletti rozpoczęli pierwszy wyścig UTMB przez wschodnie Alpy w 2003 roku, mówiąc słowami Catherine, „nie mieli na to żadnych nadziei, żadnego biznesplanu, nic podobnego”. grupa przyjaciół, których łączyła miłość do gór i biegania, spotkała się i „po prostu chciała zacząć coś fajnego”. Wybrali szlaki w pobliżu osławionego Mont Blanc po prostu, ponieważ Michel był „facetem z Chamonix”, więc tam się osiedliła para.

Teraz, prawie dwie dekady później, UltrTrail du Mont Blanc wyrosła nie tylko z jednego epickiego wyścigu na szlaku, ale z tygodniowej imprezy z wieloma wyścigami przez francuskie, szwajcarskie i włoskie Alpy oraz w inne zawody w biegach terenowych na całym świecie. takie jak wyścig, który odbędzie się jeszcze w tym roku w Omanie.

Image
Image

Moje doświadczenie z UTMB zaczęło się, gdy znajomy Andy Nordhoff, który pracuje dla ColumbiSportswear, wysłał mi e-mail. Andy zaprosił mnie, bym spędził tydzień w Chamonix, relacjonując wyścigi UTMB jako dziennikarz i doświadczając jednego z wyścigów, 40-tysięcznego MCC, jako biegacz. Oczywiście od razu się zgodziłem, mimo że nigdy wcześniej nie biegałem w połowie tak daleko po górskich szlakach i miałem tylko kilka miesięcy na trening.

Trenowałem przez całe lato najlepiej jak potrafiłem, biorąc pod uwagę realia pracy, rodziny i wszystkich innych aspektów życia. Kiedy wsiadałem do samolotu, by udać się do Europy, czułem się gotowy do biegu i nie martwiłem się, ale szczerze mówiąc, nie byłem pewien, jak dobrze sobie poradzę, ani czy w ogóle skończę.

Teraz mój wyścig jest uruchomiony, podobnie jak wszystkie inne epickie wydarzenia UTMB. Widoczna była sceneria, wspólna koleżeństwo i ożywcze, inspirujące doświadczenie UTMB zostało zakorzenione w mojej pamięci. I na szczęście kwas mlekowy wycofał się z moich quadów. Oto krótkie podsumowanie mojego doświadczenia na szlaku.

40-kilometrowy (czyli 24,9 mili) wyścig MCC, nazwany tak ze względu na rozpoczęcie w szwajcarskim mieście Marigny-Combe i zakończenie we francuskim Chamonix, mieście położonym poniżej górującego nad Mont Blanc Mont Blanc, rozpoczął się w poniedziałkowy poranek pod koniec sierpnia w czyste, błękitne niebo.. Spotkałem się z kilkoma pracownikami Columbie, których firma - nawiasem mówiąc, główny sponsor UTMB - również sponsorowała wyścig. Pierwsze kilka mil biegaliśmy mniej więcej razem. Zatłoczony w pobliżu strzelistej bramy startowej w kolorze granatowym wraz z około 1000 innych biegaczy, przeprowadziłem ostatnią kontrolę sprzętu (woda, kijki trekkingowe, apteczka, batoniki energetyczne, zapasowe skarpetki itd.), Upewniłem się, że zrobiłem kilka zdjęć i pozowałem w kilku osobiście sprawdziłem podwójne węzły na moich sznurowadłach, rozciągnąłem się po raz piąty, a potem przygotowałem umysł na wielogodzinne podjazdy, sprinty z górki i slogany lądowe. Na kilka minut przed startem wyścigu głośniki ustawione wokół pióra startowego puchły od dźwięków instrumentalnej piosenki, która byłaby w domu podczas finału filmu Michaela Baya. To było naprawdę idealne. Potem przyszło odliczanie. Potem przyszedł wyścig.

Image
Image

Start wielogodzinnego wyścigu, w którym setki zawodników wyjeżdża z wąskich uliczek stuletniego miasta, to bardziej spacer niż bieg. W tym przypadku moi koledzy biegacze i ja od niechcenia szuraliśmy dalej przez większą część mili, aż w końcu grupa zaczęła się przerzedzać wzdłuż coraz bardziej stromych ulic, z których wiele wiło się wokół wzgórz gęsto porośniętych winoroślą na kilka tygodni przed zbiorami. Podczas większości zakrętów w Marigny-Combe dzieci w wieku szkolnym ustawiały się w kolejce, by przybijać piątki i serdecznie okrzyki wsparcia. (W każdym razie zakładam, że byli pomocni, a mój francuski ograniczał się do zamawiania piwa, chleba i sera oraz do pytania, czy dana osoba mówi po angielsku czy hiszpańsku).

Z bram i balkonów w miastach po drodze, a także z koców piknikowych i krzeseł obozowych ustawionych w niezliczonych punktach podczas całego wyścigu, ludzie w każdym wieku kibicowali nam przez cały dzień, a ich wsparcie było rzeczywiście mile widziane, gdy MCC wiło się. coraz wyżej w Alpy, szlak staje się coraz bardziej stromy, teren mniej wybaczający, a kilometry zbierają swoje żniwo.

Image
Image

Nie będę cię zanudzać grą po grze z moich około ośmiu godzin w podróży, ale podzielę się kilkoma konkretnymi wspomnieniami z biegu, które ilustrują charakter wyścigu UTMB. Po pierwsze, nie ma piękna podobnego do gór, a góry we wschodnich Alpach wysoko stawiają poprzeczkę tej kategorii. Na niższych wysokościach bujne lasy poprzecinane są strumieniami i wodospadami zasilanymi przez lodowiec. Wyżej, trawiaste pola są poprzecinane błękitnymi kobaltowymi jeziorami i stawami, a skaliste wychodnie i głazy zaśmiecają krajobraz. W miarę kontynuowania wędrówki (nawet najbardziej elitarni biegacze szlaków wykonują więcej wędrówek niż rzeczywiste bieganie po bardziej stromym terenie), wkrótce wypełnione polne ścieżki otoczone trawą i polnymi kwiatami ustępują miejsca kamieniom, a podróż w górę zasadniczo polega na wspinaniu się po naturalnych schodach.

Po dwóch godzinach biegu, kiedy moje ciało wciąż czuło się dobrze i miałem do stracenia energię, wyszedłem z jednego stromego podjazdu i wszedłem na odcinek cienistej, równej ścieżki wyłożonej kwitnącymi krzewami, które wypuszczały w powietrze maleńkie białe strąki. To było jak bieganie przez przewiewny śnieg w letni dzień i przez ten eteryczny odcinek Alp Szwajcarskich, pobiegłem z maksymalną prędkością w rytm piosenki Oasis „Go Let it Out”. Gdy szlak zaczął się ponownie w górę, zdjąłem słuchawki. Przez resztę dnia szedłem bez muzyki, woląc posłuchać odgłosów szlaku lub porozmawiać z innymi biegaczami bez tchu.

„Kiedy biegasz po górach… istnieje połączenie wartości górskich. Jest solidarność. Widzisz kogoś na ścieżce, upewniasz się, że wszystko w porządku”.

Jak powiedziała mi Catherine Poletti następnego dnia, kiedy usiedliśmy do wywiadu, długodystansowe biegi przełajowe to sport jak żaden inny. W przeciwieństwie do zasadniczo samotnego charakteru innych wyścigów, podczas wyścigu po szlaku: „Spotykasz ludzi biegnących z tobą, poświęcasz czas, aby zobaczyć krajobraz. Kiedy biegasz po górach”, wyjaśniła,„ istnieje związek między wartościami górskimi. Jest solidarność. Widzisz kogoś na ścieżce, upewniasz się, że wszystko w porządku”.

Doświadczyłem tego wielokrotnie podczas MCK. Kilka razy, gdy zatrzymywałem się, aby zrobić zdjęcia, rozciągnąć płonące quady lub sprawdzić sznurowadło lub pasek plecaka, inny biegacz zatrzymywał się, aby zapytać, czy wszystko w porządku. Zwolniłem, żeby sprawdzić biegaczy, którzy wiele razy schodzili ze szlaku. W punktach z jedzeniem, wodą i pomocą wolontariusze byli pod ręką, oferując gorącą zupę, zimną wodę, batony, owoce, pomoc medyczną i wiele innych zachęt. Sam bierzesz udział w tych wyścigach, ale nigdy nie biegasz sam.

Image
Image

W pobliżu połowy dystansu biegu, najwyższego punktu na wysokości 7500 stóp nad poziomem morza, moje uda płonęły na tyle, że musiałem zacząć panować w swoim tempie, aby uniknąć skurczów, które mogłyby równie dobrze zakończyć mój wyścig. Pod względem kardio nadal czułem się świetnie, ale moje mięśnie czworogłowe odczuwały fakt, że zostałem zdegradowany do treningu na Long Island, prawie płaskiej jak naleśniki. Przez pierwsze kilka godzin zdałem dużo więcej biegaczy niż mnie. Odtąd jechałbym wolniej i byłbym częściej omijany. Ale nie przeszkadzało mi to; Zmieniłem swój sposób myślenia i postanowiłem cieszyć się krajobrazem, czasem spędzonym z niczym innym, jak tylko poruszaniem ciałem, i faktem, że cokolwiek by się nie działo, byłem tam na najlepszym wyścigu, jaki mogłem przebiec tego dnia.

Zmieniłem swój sposób myślenia i postanowiłem cieszyć się krajobrazem, czasem spędzonym z niczym innym, jak tylko poruszaniem ciałem, i faktem, że cokolwiek by się nie działo, byłem tam na najlepszym wyścigu, jaki mogłem przebiec tego dnia.

Spowolnienie miało swoje zalety dla mojego organizmu, ale także dla pewnej socjalizacji. Świetnie rozmawiałem o piwie z brytyjskim dżentelmenem, którego spotkałem iz którym wędrowałem podczas szczególnie stromej wspinaczki. Dotrzymałem kroku kobiecie z Chin przez kilka mil; nie rozmawialiśmy słowami we wspólnym języku, ale oboje mogliśmy powiedzieć, że szukamy siebie nawzajem podczas zdradzieckiej wspinaczki po luźnych skałach i korzeniach.

Zwolnienie dostarczyło mi również energii wystarczającej do sprintu na pełnych obrotach pod koniec. Kiedy MCK opuściło góry i pogórze i wjechało na przedmieścia Chamonix, tłumy się gęstniały. W ostatnich kilku przecznicach śródmieścia tysiące ludzi ustawiło się wzdłuż toru, wiwatując coraz głośniej, gdy każdy z biegaczy zbliżał się do końcowego łuku. Większość biegaczy ustala najszybsze, wygodne tempo i trzyma się go do samego końca; Przez ostatnie kilka mil utrzymywałem umiarkowane tempo, a potem spędziłem wszystko, co mi zostało w ostatnich kilku przecznicach. Musiało być coś nowego w moim ostatnim biegu, ponieważ wiwaty były słyszalne, gdy zbliżyłem się, a potem przeszedłem pod bramą.

Image
Image

Wchodząc w stan zmęczenia bliski fugi, pochyliłem głowę, aby przyjąć „Medal Finishera”, uśmiechnąłem się do zdjęcia, po czym usiadłem na kamiennych schodach na placu w pobliżu mety. Nie wiem dokładnie, jak długo tam odpoczywałem, ale w końcu wróciłem do hotelu i zanim zdjąłem startowy numer startowy, napiłem się jednego z najlepszych piw w moim życiu.

Resztę tygodnia spędziłem, przeprowadzając wywiady z innymi biegaczami i organizatorami UTMB, śledząc żmudne wyścigi TDS vivan and foot (nagrałem bieg razem z polskim fotografem, brazylijskim blogerem, rumuńskim pisarzem sportowym i fińskim dziennikarzem, który był również zawodowym biegaczem) uroczo międzynarodowe doświadczenie i niemal doskonały przykład większego etosu UTMB), a także zwiedzanie Chamonix, miasta otoczonego górami, zarówno dosłownie, jak i w duchu.

Nogi bolały mnie od wielu dni, ale uwielbiałem każdą minutę tego doświadczenia. I nie ku mojemu zaskoczeniu złapałem bakcyla biegania w terenie. Niezależnie od tego, czy jestem pisarzem, czy biegaczem, a jeszcze lepiej oboje, będę wracał na UTMB tyle razy, ile będę mógł, a także na inne wyścigi na całym świecie.

Catherine Poletti była na miejscu, kiedy powiedziała, że najważniejszą rzeczą jest czerpanie przyjemności z wyścigu.

Zalecana: